Po
dziś dzień nie rozumiem, co takiego zobaczyłam w Armandzie. To nie
był typ faceta, którego kobiety rozchwytują, wręcz przeciwnie:
uciekają gdzie pieprz rośnie albo i dalej. Przed Armandem uciekał
nawet pies sąsiada, biedne stworzenie bez dwu łap. Ludzie dziwnie
się czuli w jego towarzystwie, ponieważ... Armando do normalnych
nie należał. Wiecznie gadał o śmierci (miał na jej punkcie
obsesje), swojej brzydocie (od gadania nie wyprzystojniał, cudów
nie ma), wampirach (I lubił gryźć podczas aktu płciowego żeby
spijać krew swojej partnerki płynącą z poszarpanej rany). Chyba
przez cały nasz związek chodziłam naćpana, nie ma innego
wytłumaczenia.
środa, 27 maja 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)